Archiwum 11 czerwca 2003


cze 11 2003 Dziś już lepszy humorek :)
Komentarze: 2

Witam everybody! Dzięki za komentarze,podniosly mnie na duchu. Jestem wogóle zdziwiona, że ktoś zechcial przeczytać moje nędzne wypociny. Tym bardziej jest mi milo. Powinnam chyba coś wspomnieć o moich, nazwijmy to, "sprawach sercowych". Problem w tym, że ja nie umiem podejmować decyzji i gdy już coś wybiorę, możecie być na 99% pewni, że nie jest to trafna decyzja. Ostatnio coś jakby zaczęlo się kręcić pomiędzy mną a moim qmplem. Jest to o tyle dziwne, że znam go dość krótko i na początku jakby na silę "pchalam się" w jego towrzystwo. Kiedy gom poznalam byl na zabój zakochany w mojej koleżance (za którą zresztą nie przepadam, ot znajoma). Marta dala mu kosza, ale zanim to zrobila, trochę się nim pobawila (już nie czuję jak rymuję ;)). I wtedy do akcji wkroczylam ja. Chcialam być jego best friend. Nie taką kumpelką jak dziesiatki innych. Mialam nadzieję, że się przde mną otworzy, że będzie się mógl mi wyplakać w rękaw. Zaczęlam go pocieszać po calym tym zamieszaniu z m. Robilam to tak skutecznie, że chyba coś do mnie poczul. Boję się angażować się w ten "związek". Myśle, że to nie jest prawdziwe uczucie, tylko jestem pierwszą osobą, która okazala mu serce, postarala się zajrzeć wgląb jego duszy, bo w rzeczywistości jest zamknięty w sobie. Nie mogę powiedzieć, żeby byl nieśmialy, czy coś w tym rodzaju. Po prostu pod zwykla codzienną maska skrywa wiele bólu i trosk. Nie mogę przeżyć jednego dnia, żeby o nim nie myśleć, ale chyba nie chcę z nim kręcić. Bardzo dużo "pracowalam" nad tym, aby sie przede mną otworzyl i gdyby nam coś nie wyszlo to wszystko zostaloby zaprzepaszczone. Dziwne, bo bardziej boję się o niego niż o siebie. Gdybym go zranila, znów przeżywalby to, co po aferze z m. I wtedy móglby nie znaleźć się juz nikt, kto tak jak ja wówczas, potrafilby go wyciągnąć z dolka... 

annka : :